Noc świętojańska zamieni się w koszmarną noc



Henning Mankel stworzył świat na miarę swoich wielkich anglosaskich poprzedników. Dziwna, mroczna Szwecja, nabiera w jego książkach cech kosmosu, w którym toczy się wojna sił ciemności z przedstawicielami porządku na czele z pewnym policjantem, który czasem przypomina sobie o niezmienionych kalesonach albo zapomina o telefonie komórkowym właśnie wtedy, kiedy wpada w największe tarapaty.
Co łączy grupę młodych ludzi, którzy w poszukiwaniu wrażeń, a może i czegoś więcej, przebierają się często w kostiumy z różnych epok i urządzają spotkania, których przebieg utrzymują w ścisłej tajemnicy, ze starszym policjantem w Ystadzie? Jakie motywy pchają seryjnego mordercę do teatralizowania swoich zbrodni? Kim jest tajemnicza kobieta, z którą romansował członek grupy śledczej Wallandera? Czy cukrzyca oznacza wyrok śmierci?


Policja w Ystadzie długo nie brała poważnie doniesień pewnej kobiety, przekonanej, że listy, które dostaje z całego świata od zaginionej córki nie są napisane przez nią. Dopiero odnalezienie ciała dziewczyny (w towarzystwie dwóch jeszcze ciał nieżywych młodych ludzi), zamordowanej strzałem w głowę powoduje, że Wallander i reszta zespołu zaczynają rozumieć, że być może popełnili błąd. Nawet jeśli nie mają sobie nic do zarzucenia pod względem proceduralnym, to ze świadomością odkopanych, po trzech miesiącach od tragedii, zwłok, nie czują się najlepiej.
Jednocześnie ginie jeden z ystadzkich policjantów. Nie wymienię tu jego nazwiska, gdyż występuje on bodaj we wszystkich powieściach Mankella i nie chcę wprowadzać potencjalnych czytelników w szok. Wstrząs nie jest pożądanym elementem recenzji, nawet jeśli wielu krytyków uważa inaczej.
Wiele – choć nie od początku – wskazuje na to, że morderstwa coś łączy. A bestia nie przestaje. Bohaterowie czekają na następne ofiary, błądząc we mgle. I doczekują się. I robi się coraz straszniej.
Mankell w poprzednich powieściach dał się poznać jako wytrawny znawca roboty pisarskiej i policyjnej, prowadząc przewrotną grę ze swoimi czytelnikami za pomocą teoretycznie klasycznego, w rzeczywistości jednak nieprzewidywalnego komisarza. Z naszego punktu widzenia odbrązawiał mit o szczęśliwej Szwecji, szukając – czasem w sposób okrutny – dowodów na degenerację zarówno przestępców, jak i zwyczajów społecznych w swoim kraju. Stąd częste w jego książkach podłoże socjologicznej obserwacji i diagnozy zmian.
Tym razem jednak napisał kryminał z – nomen omen – krwi i kości. Wallander jeszcze nigdy nie był tak samotny. Bohaterowie dopiero w obliczu śmierci kolegi widzą, jak niewiele o sobie wiedzą. To taki świat, w którym nikt z nikim nie rozmawia. Nikt nikogo nie zaprasza do domu. Jeszcze nigdy u Mankella wszechświat posterunku policji nie był w takim stopniu jedyną przestrzenią, w której ludzie się w ogóle dostrzegają i kontaktują.


Świetna powieść, od niedawna czytam Mankella i dla mnie jest  to jeden z najlepszych pisarzy.
Książka mnie bardzo wciągnęła i polecam ją gorąco.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jesienna Chandra i wiersze na poprawienie humoru!!!

Cytaty i wiersze

Cytaty o życiu i książkach oczywiście