Historia łapiąca za serce wzrusza i daje dużo do myślenia
Jeden z najbardziej lubianych polskich księży w rozmowie życia.
Ceniony za swój autentyzm, odwagę i szczerość. Podziwiany zarówno przez katolików, jak i niewierzących. Sam o sobie mówi, że jest onkocelebrytą, czyli człowiekiem znanym głównie z tego, że ma raka. Zanim się o tym dowiedział, wybudował hospicjum w Pucku.
W szkole nie chodził na religię. Gdy już zyskał pewność do swojego powołania - odrzucili go jezuici (Niech żałują!). Kłopoty ze wzrokiem prawie uniemożliwiły mu święcenia (- A pieniądze widzi?; - Widzi!; -To święcić!)
W inspirującej rozmowie z Piotrem Żyłką ks. Jan zdradza źródła swojej niesamowitej energii i nieskończonych pokładów optymizmu. O swoim życiu i polskim Kościele mówi z odwagą i dystansem osoby, która pokonała własny strach. Wzruszające do łez świadectwo człowieka, który wie, że być może nie zostało mu wiele czasu.
Oo tak,ta książka jest cudowna.
Otwarcie wypowiada się na trudne i kontrowersyjne nieraz tematy.
Fascynują mnie księża, którzy idą nieco pod prąd. Z jednej strony podziwiam jego duchowość i autentyczne umiłowanie eucharystii - do tego potrzeba naprawdę mocnej i autentycznej wiary. Z drugiej strony cenię jego nonkonformizm i odwagę w głoszeniu poglądów, które nie zawsze są całkiem zbieżne z nauką kościoła, a szczególnie jego zdroworozsądkowe podejście do niektórych spraw.
Na uznanie zasługuje oczywiście jego posługa pośród chorych w hospicjum, które zostało wybudowane z jego inicjatywy i było sprawnie przez niego zarządzane. Jest wzorem dla wielu chorych, nie tylko na nowotwory, przez swoją ufną wiarę i twardą walkę z chorobą.
Ksiądz Kaczkowski to swego rodzaju fenomen w polskim kościele.
Onkocelebryta - jak sam siebie określił.
Z niektórymi poglądami można dyskutować, ale życzyłabym sobie więcej takich otwartych i gotowych do służby kapłanów.
Polecam każdemu.
Dała mi wiele do myślenia,myślę że,dużo można się z niej nauczyć a na pewno pokory i wiary w siebie .Cudownie ją się czytało lekko i przyjemnie.
Komentarze
Prześlij komentarz