Dobre książki zostaję w sercu na zawsze

Bizancjum, Nova Roma, Roma Constantinopolitana. Niegdyś perła Wschodu, dziś – miejsce nieco zmęczone historią, smutne i sfatygowane. Rozpadające się studnie, niszczejące meczety, poczerniałe domy i znikające z ulic rozłożyste platany. Pełne smutku ruiny uwodzą swoim melancholijnym pięknem żyjących wśród nich mieszkańców. Rozdarte pomiędzy Wschodem a Zachodem, balansujące między Azją a Europą miasto, stało się domem pisarza, którego los zdeterminowały losy dawnej bliskowschodniej metropolii. Dziś, opowiadając o sobie, Pamuk opowiada o Stambule, a opowiadając o mieście opisuje siebie. Los Stambułu to mój los: jestem przywiązany do tego miasta, bo uczyniło mnie tym, kim jestem dzisiaj. To mocne poczucie przynależności do miasta determinuje sposób w jaki noblista je opisuje i sprawia, że Stambuł staje się książką niezwykle intymną. Orientalna metropolia przemienia się na kartach książki w świat, którego centrum wyznacza jeden człowiek. Stambuł staje się Stambułem Orhana Pamuka. Czarno-białym miastem, zatopionym w stalowoszarym półmroku…

Wszystkie słowa wypowiedziane przez nas na temat naszego miasta, jego duszy i racji istnienia, będą w istocie opowieścią o naszym życiu. Jedynym centrum miasta jesteśmy bowiem my sami. Stambuł to z jednej strony piękny i sugestywny portret dawnego cesarskiego miasta, z drugiej – ujmująca swoją bezpośredniością i otwartością autobiografia. Pamuk przedstawia w swojej powieści Stambuł jako miejsce zwyczajne. Odrzuca poetykę egzotycznego Orientu; czarodziejskiego, dziwacznego tworu pełnego osobliwości. Walczy tym samym z wyobrażeniami rodzącymi się z tekstów europejskich podróżników, którzy zamiast wysublimowanego piękna miasta, dostrzegli w nim jedynie intrygujące bizantyjskie panoptikum. Stambuł Pamuka nie jawi się przez to jako miejsce wielobarwne i kosmopolityczne, o którego monumentalności świadczą dominujące nad jego krajobrazem selatin camileri, sułtańskie meczety – Hagia Sophia, meczet sułtana Selima Groźnego, meczet Bejazida… Utożsamiana z obrazami arabskich cudowności nakreślonymi przez Baśnie tysiąca i jednej nocy metropolia przeobraża się w zupełnie nieodkryte, spowite całunem lekkiej jak mgiełka melancholii miasto zasmucone swoją najnowszą historią. Niemniej jednak, choć czarno-białe i pełne kruszejących pomników, widoki miasta intrygują swoją tajemniczością. I w przeciwieństwie do teatralnych dekoracji, po zbliżeniu się do nich, nie tracą na swojej atrakcyjności.

Kluczowym pojęciem dla konstruowanych przez Pamuka opisów jest hüzün, tureckie słowo określające melancholię, związaną z historią miasta – upadkiem Imperium Osmańskiego i następującym po nim stupięćdziesięcioletnim sfatygowaniem Konstantynopola. Stambulski „hüzün” nie jest tylko nastrojem ewokowanym przez tutejszą poezję czy muzykę, ale sposobem patrzenia na życie, które naznaczyło nas wszystkich. Nie jest tylko stanem duchowym, ale stanem umysłu, który ostatecznie afirmuje życie, jak i je neguje. (…) „Hüzün” nie daje jasnego widzenia świata, raczej zasłania rzeczywistość, ułatwiając życie.

Orhan Pamuk nosi w sobie ogromne poczucie przynależności do stambulskiej społeczności. Dzieli z nią doświadczenie melancholii, a jednocześnie stara się wyrazić hüzün poprzez ukazanie Stambułu oczami człowieka z zewnątrz. Portretuje Stambuł, jego mieszkańców i ich codzienne relacje, a malowane na kartach powieści obrazy pozwalają mu uchwycić istotę sprzeczności trawiących serce małej tureckiej republiki. Bo to właśnie ludzie są dla Pamuka ważni, stambulczycy; duchowa, a nie materialna tkanka miasta. Mam wrażenie, że wyjątkowość tego miasta nie kryje się w jego topografii, budowlach czy widokach, ale w jakimś tajemniczym splocie przypadków, wyobrażeń, barw, liter i wspomnień ludzi, którzy jak ja mieszkają tu od półwiecza.

W stambulskich wspomnieniach Pamuka niezwykle ważną rolę odgrywa jego rodzina. Jednak zamieszkiwana przezeń Kamienica Pamuków bynajmniej nie jawi się w książce jako oaza szczęścia i ciepła domowego ogniska. Z brutalną szczerością, nie wybielając biografii swych najbliższych, pisarz mówi: To, co zwykle nazywamy rodziną, było dla mnie w istocie zbiorowiskiem ludzi, którzy w imię swego pragnienia bycia kochanym, poczucia bezpieczeństwa i spokoju wyciszają na jakiś czas demony i dżiny zamieszkujące ich wnętrza i udają, że są szczęśliwi. Ta samotność w świecie zamieszkiwanym przez wielopokoleniową rodzinę i dojmujące poczucie bezsilności sprawiały, że mały Orhan uciekał w świat wyobraźni. Marzył, śnił i wyobrażał sobie, że gdzieś nieopodal istnieje drugi Orhan, wiodący podobne życie, lecz dużo bardziej szczęśliwy i mocniej kochany.

Ujęta na kartach Stambułu saga rodzinna ugina się pod ciężarem doświadczającej ją wielkiej historii. Bezustannie przegrywana walka z nastającymi przemianami społecznymi skutkowała tym, co dla dziecka okazywało się najboleśniejsze – rozpadem rodziny. Dezintegracja świata, i tego wewnętrznego, i tego zewnętrznego, wpływała mocno na młodego Pamuka. Chwilami wydawało mi się, że świat się ode mnie oddala. Co gorsza, zdarzało się to dokładnie wtedy, gdy ja otwierałem się na niego całym swoim umysłem i wszystkimi zmysłami. Z czasem ukojenie dla pogrążającej się w bólu duszy odnajdywał już tylko w zatracaniu się w stambulskiej melancholii, która w sposób wyjątkowy łączyła w sobie tęsknotę za niewykorzystaną szansą i ciche pragnienie pławienia się w swoim smutku.

Jednak te literackie widokówki opowiadające o przeszłości rodziny Pamuków, oprócz nuty żalu i goryczy, niosą ze sobą nie tylko przecudnej urody obrazy Stambułu, ale i niezwykle cenne informacje związane z nieuświadamianą sobie do tej pory przez czytelników symboliką prozy pisarza. Bezlitosne braterskie walki Orhana i Şevketa przeniesione na karty powieści Nazywam się Czerwień, podobnie jak i inne elementy stambulskich wspomnień pisarza z lat dziecinnych, zamykają się w zbiorze dawnych, ale wciąż żyjących w nim impresji. Świadomość prawdziwości i ogromnej intymności tych przeżyć, przydaje tekstom pisarza dodatkową magię.

Śnieg jest nieodłącznym elementem moich stambulskich wspomnień z lat dziecinnych. Niektóre maluchy nie mogą się doczekać pierwszego dnia wakacji – ja nigdy nie mogłem się doczekać śniegu. I wcale nie dlatego, że chciałem bawić się na dworze, ale dlatego, że miasto zyskiwało nowy wygląd. Śnieg nie tylko zakrywał błoto i ruiny, miejsca brzydkie i zaniedbane, ale każda ulica i każdy widok zyskiwały dzięki niemu jakiś niesamowity moment, zapowiedź nieuchronnie nadciągającej katastrofy. Chociaż śnieg padał co roku przez kilka dni, a miasto pozostawało zasypane najwyżej przez dziesięć dni, biały puch zaskakiwał stambulczyków za każdym razem tak samo: boczne drogi były nieprzejezdne, podobnie jak główne ulice, a przed piekarniami ustawiały się kolejki jak w czasie wojny i narodowych tragedii. Ale najbardziej lubiłem w śniegu to, że potrafił zmusić ludzi do jednego: odcięci od reszty świata, byliśmy zdani na samych siebie… Dlatego w śnieżne dni miasto pustoszało, przypominając trochę dawne, bajkowe czasy.

Opowiadane przez Pamuka historie z jego życia tak naprawdę również przypominają te dawne, bajkowe czasy. Opisy ulic wypełnionych kruszejącymi drewnianymi domami, których konstrukcje przeplatają się ze zdobionymi cmentarnymi nagrobkami i zieleniącymi się w słońcu platanami brzmią nierzeczywiście. Jednak taki świat istnieje, a słowa Pamuka – malownicze i poetyckie – przywołują go do życia z fotografii Ary Gülera. I z każdą kolejną stroną Stambułu wywołują w czytelnikach wdzięczność za to, że chłopiec z Nişantaşi pozwolił im ten świat okryć…



Świetna powieść, przenosząca człowieka i inny świat.Książka posiada, wiele ciekawych historii zarówno bajkowych jak i historycznych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jesienna Chandra i wiersze na poprawienie humoru!!!

Cytaty i wiersze

Cytaty o życiu i książkach oczywiście